1/06/2010

Abece chociaż wcale nie beczę.



A.


Nocna rozmowa telefoniczna z Michałem Z.  bardzo miłym akcentem pośród mdłego szczęścia ofiarowanego hojnie przez antydepresanty. Wydaje mi się, że najbardziej łączy nas pogarda. W wielu sensach i kontekstach.


Realna szansa na to, że ten rok nie będzie gorszy od poprzednich dwóch jest minimalna. Bez względu na to, że  dwa ostatnie lata były bezwzględnie najgorsze. Przynajmniej odkąd mam świadomość upływu czasu.


Bez względu. Ze względu. Bezwzględnie.


Problem z psychotropami polega na tym, że dają radość i spokój nawet jeżeli wszystkie Wasze problemy są prawdziwe, a lęki racjonalne.


Nic przyjemnego. Gdyby się zastanowić dogłębnie. Na szczęście nie trzeba się zastanawiać.


Problem ze mną jest taki, że pamiętam jak to jest być szczęśliwym naprawdę.


B.


Niepalenie przestało mnie kręcić jako dowód kontroli nad otaczającą rzeczywistością. Mimo to nie zaczynam palić. Stawiam kontrowersyjną tezę, że w celu popadnięcia w jakikolwiek nałóg potrzebny jest chociażby minimalny poziom pasji.  Narkotyki trzeba załatwiać, wódkę pić, papierosy palić, a jednorękiego bandytę naciskać. Nie stać mnie na taki poziom zaangażowania w cokolwiek na tyle przyjemnego, żeby uzależniać.


C.


Sądzicie,  że powinienem coś z tym wszystkim zrobić, zamiast rzygać takimi notatkami?


Macie rację.


Życzę z całego serca, żeby Wam się udawało zawsze. Ja aktualnie wolę swoje zblazowanie.


I swoją pogardę.