5/11/2010

Magnez, potas i witaminy.


         Nic mi się nie śni nocą. Nie pamiętam. Bez względu na to, o której godzinie się budzę, myślę wyłącznie o tym co zrobić, żeby spać dalej. Nie mam czasu, żeby zapamiętywać sny. Nawet jeżeli nie udaje mi się nic sensownego wymyślić i muszę na kilkanaście godzin opuścić łóżko.


Sny, o których myślę tygodniami, przychodzą kiedy położę się na chwilę. Bez zamiaru zasypiania. Zasadniczo, najczęściej mam nawet silne postanowienie powrotu do postawy pionowej za kilka minut. Wbrew licznym doświadczeniom, które obrazują nonsens tego typu planów.



Na przykład w piątek. Postanowiłem odpocząć. Tylko przez chwilę. Położyć się na moment po zjedzeniu porcji makaronu z pesto i mozzarellą. Z okazji zrzucenia z siebie garnituru. Zrzucanie odzieży jest moim ulubionym pretekstem żeby się położyć. Tak, doskonale zdaję sobie sprawę, że rozbieranie się powinno być zalążkiem zupełnie innej aktywności. I powinno być powiązane z rozbieraniem kogoś. Wiem jednak również, że trzeba ustalić sobie jakąś hierarchię potrzeb. Robię to. Zasypiam i śnią mi się koszmary.


Mieszkam z Tomkiem T. Sypiamy w sypialni, która wygląda dokładnie tak jak moja prawdziwa, ale nie razem. Zmieniamy się w łóżku. Nie mamy z tego tytułu żadnych konfliktów. Problemy związane ze współżyciem nie istnieją dzięki małemu urządzeniu zamocowanemu obok lampki nocnej. Wygląda jak stare radio samochodowe i ma mały, ciekłokrystaliczny wyświetlacz w kolorze zielonym. Z łatwością odczytuję z niego w jakim Tomek jest nastroju, co planuje i czego ode mnie oczekuje. Teraz ja leżę w łóżku i wiem, że Tomasz będzie miał gości. Wiem, kto ma do niego przyjść i napawa mnie to lękiem. Nie wierzę, że mógłby mi zrobić coś takiego. Czyżby on nie korzystał z takiej samej maszyny, która mówi mu o moich potrzebach? Te rozważania mnie przerażają.



Nie zdążę przemyśleć tego incydentu. Przed łóżkiem, na którym wciąż leżę, pojawiają się dwaj chłopcy. Michał R. i Krzysztof P. Kątem oka zerkam na przestrzeń obok lampki nocnej, ale wyświetlacz pokazuje tylko cienką, zieloną linię. Tomek zniknął. Nie wiem co robić. Powinienem rzucić się na intruzów z pięściami czy ich przepraszać? Za przeszłość, nie za tę absurdalną sytuację. Decyduję się przepraszać i napierdalać jednocześnie. Nie mam jednak siły wykrztusić z siebie słowa, nie mówiąc już o demonstrowaniu umiejętności walki uliczno-sypialnianej.



Obudziłem się w bardzo kiepskim nastroju. Nie chciałem spać dalej, co mi się przecież nie zdarza. Leżałem wyczerpany, a piątkowy wieczór nie mógł mi już przynieść pożądanego ukojenia.

Myślę o tym do dzisiaj. Bez żadnych wniosków, ani nawet ochoty do wyciągania ich. Chciałbym więcej sypiać i mniej pamiętać. Tylko tyle.